wtorek, 7 października 2014

#16 - Jak to właściwie z tym szczęściem jest?

Hej dziewczyny.

Nie pisałam długo, bo mój nastrój, mówiąc brzydko, był po prostu gówniany. Nie miałam siły, chęci, ani kasy, na kupowanie, testowanie, recenzowanie. 

Przyszedł czas, na przemyślenie swojego życia, od podstaw, jako, że jestem osobą "in her mid-twenties" a za największe osiągnięcie mojego życia uważam...no właśnie, co?

Długie nocne rozmyślania, doprowadziły mnie tylko i wyłącznie, do stwierdzenia, które mrozi krew w żyłach - nie osiągnęłam nic. 

Zajmuję się banalnymi rzeczami, jako, że dążę do hedonistycznego podejścia życiowego, skupiłam się na rzeczach, które przynoszą mi radość, ale jednocześnie nie podwyższają mojego standardu życia, ani nie podnoszą moich kwalifikacji. 

Mam siedmioletnie doświadczenie w pracy biurowej, czteroletnie w ubezpieczeniach, w prowadzeniu sklepu internetowego, zdobyłam doświadczenie w Wielkiej Brytanii, biegle władam angielskim, a przynajmniej tak mi się wydaje. Brzmi jak dobra reklama, prawda? 

Ale taką nie jest.

Po powrocie do ojczyzny, znalazłam zatrudnienie w gównianym sklepie. Nie mam nic do kasjerek i nie uważam, że jest to zawód, który uwłacza godności człowieka. Problemem jest mój sklep, mobbing w nim i podejście do pracownika, a raczej jego brak. Codzienna harówa, śmieszne pieniądze, perspektywy na przyszłość - wielkie ZERO. 

Przeglądam ogłoszenia, dodaję swoje, reklamuję się gdzie się da i co? A nic. W ciągu trzech miesięcy dostałam aż dwa telefony. 

Płacz. Płacz. I jeszcze raz płacz. 

Zewsząd widzę osoby, które coś w życiu osiągnęły. Znajomych, mających fajne prace. Zadowolonych z życia. 

Wszystko miało się zmienić. 

Skasowałam facebooka, żeby skupić się na szukaniu pracy i własnego szczęścia. Zapisałam się do szkoły, żeby polepszyć sobie standard życia.

Po miesiącu od wielkich zmian i postanowień, wątpię w sens tej nauki, na myśl o szukaniu kolejnych ogłoszeń o pracę robi mi się niedobrze, a telefon, co wieczór mam ochotę rzucić o ścianę, tylko dlatego, że znowu, przez cały dzień NIKT nie zadzwonił. 

Hołduję zasadzie, że cierpliwość jest cnotą i popłaca. Ale...ile można? Ile można się starać, być niedocenianym, czekać na swoją szansę, która nie nadchodzi, mimo prób? 

Czasami sobie myślę, że ten Pan z góry, niezbyt dba o swoje owieczki. No albo, ma swoich ulubieńców. Po prostu.

Quo Vadis, szczęście ty moje?

poniedziałek, 31 marca 2014

#15 - Test odżywki Syoss


Hej dziewczyny!

Wiosna przyszła, słoneczko wyszło, to i czasu na bloga i na komputer nieco mniej, zwłaszcza, że zaczęłam pracować. Wpadam do was jednak z recenzją odżywki, w której jestem obecnie zakochana i już żałuję, że nie kupiłam jej w hurtowej ilości, gdy miałam okazję..

Z marką Syoss znam się już od dawna, jednakże, ze względu na jej bardzo małą dostępność na emigracji, a także dość wysoką cenę w Polsce, mieliśmy około trzyletnią przerwę. 

Jednak traf chciał, że pojawiłam się w słynnej drogierii na R, rychło w czas - czas promocji. I tak wypatrzyłam produkty marki Syoss przecenione o niemal 50%. Kończyła mi się akurat odżywka, więc postanowiłam skorzystać z nowości oferowanej przez Syoss, jaką była gama produktów (szampon, odżywka, maska) z keratyną. Do tej marki mam szczególne zaufanie i liczyłam na to, że nie zawiodę się i tym razem. Co mogę powiedzieć, po miesiącu stosowania tego cuda? 




Po pierwsze : odżywka przeznaczona jest w teorii do włosów suchych. Moje się przetłuszczają, ale mniej więcej od połowy długości są suche i połamane, końcówki rozdwojone i puszą się, co doprowadza mnie do szewskiej pasji. Nie zauważyłam jednak, by po użyciu włosy przetłuszczały mi się bardziej, co jeszcze utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest to marka na miarę swojej ceny.

Po drugie : Jest bardzo wydajna. Myję włosy codziennie, odżywkę mam od miesiąca, jeszcze mi trochę zostało, jest dość rzadka, ale niewielka jej ilość wystarcza nawet na dłuższe włosy. Podejrzewam, że gdybym ograniczała się nieco, używając mniej produktu, miałabym jeszcze pół butelki :) poza tym, cudownie pachnie!

Po trzecie : I najważniejsze - działa! Nie splątuje włosów, rozczesanie ich jest dziecinnie proste, koniec kołtunów i szczotki pełnej włosów. Włosy cudownie pachną, są nawilżone, miękkie w dotyku, a już po paru użyciach można zauważyć widoczną różnicę. Są gładsze, końcówki bardziej odżywione, śliskie w dotyku, co wręcz ubóstwiam, nie przetłuszczają się tak szybko, a wręcz przeciwnie - nawet wieczorem, przed myciem, nadal pięknie pachną i przyjemnie się je dotyka! Do tego, codziennie wieczorem bacznie przyglądałam im się w lustrze i zauważyłam coraz mniejszą ilość "odstających" włosów, a czupryna wyglądała na o wiele zdrowszą.

Jedynym minusem według mnie jest cena, bo zarówno szampon jak i odżywka kosztują mniej więcej 15 zł (mnie udało się upolować za 8!), jednak uważam, że można im to wybaczyć, ponieważ kosmetyk jest tego wart i wiem, że będę regularnie go stosować.

A do tego ostatnio moja fryzjerka, dotykając moich włosów, pochwaliła, że dbam o nie, że zrobiły się bardziej miękkie i odżywione i już nie tak suche, zwłaszcza na końcach i jest to chyba ostateczny argument, który przekonał mnie, że warto po ten kosmetyk sięgać jak najczęściej, bo efekty są zachwycające. 

Poza tym zapowiadam, że w związku z faktem, iż mam obsesję na punkcie pięknych włosów (już chyba nawet o tym wspominałam na blogu :D) recenzje produktów do włosów będą pojawiały się dość często. Jest to również związane, z otwarciem mojego ukochanego sklepu (i to niedaleko mego domu!) z profesjonalnymi kosmetykami do włosów, do którego już niebawem się udaję, z zamiarem przepuszczenia wypłaty! :D

Tymczasem zostawiam was i...lecę na randkę z Syossem! :)

środa, 12 marca 2014

#14 - Smoothies


Hej dziewczyny!

Przyznaję bez bicia, że uwielbiam Smoothies! Omijam szerokim łukiem sklepy, oferujące te cuda, w przeróżnych postaciach, ponieważ mnie po prostu na to nie stać. Przy obecnych cenach, nie stać mnie również na picie Smoothies kilka razy dziennie, lub zastępowanie nimi posiłków (tych pobocznych przynajmniej). Jednak ponieważ chce schudnąć, poszperałam trochę w internecie i znalazłam rozwiązanie, które nie zrujnuje mojej kieszeni, zakładając picie Smoothies 2x w tygodniu przed i po treningu, a także dodatkowo wspomagający zrzucanie wagi. 

I tak powstał pre-workout Smoothie, czyli po prostu coś, co przed dużym wysiłkiem jest po prostu niezbędne. A dlaczego? Ano dlatego, że dostarcza niezbędnej energii, dla większego wysiłku, a dodatkowo syci, co pozwala na dłuzszy i intensywniejszy trening.

Do przyrządzenia tego Smoothie, wystarczą tylko :

- Mrożone owoce (truskawki, jagody, co wam pasuje) : pół szklanki
- Pół banana
- Pół szklanki odtłuszczonego jogurtu greckiego (może być zwykły)
- 1/4 szklanki mleka sojowego (najlepiej migdałowego)
- Kostki lodu

Wszystko wymieszać i wypić 30-60 minut przed treningiem.


Po treningu należy zaopatrzyć się w post-workout Smoothie, który pozwoli naszym mięśniom zregenerować się po intensywnym wysiłku, nawodni nas. Powinien składać się z niewielkiej ilości węglowodanów, i sporej ilości protein, oraz być wypity od 30 minut do maksymalnie 2 godzin po treningu. 

Składniki : 

- Odrobina cynamonu (około pół łyżeczki) 
- Łyżka stołowa masła orzechowego
- Szklanka lodu
- Średni banan (może być mrożony)
- Pół szklanki mleka sojowego
- 1/3 szklanki jogurtu waniliowego, odtłuszczonego

Zmiksować i wypić.

Moim absolutnym faworytem, jeśli chodzi o Smoothies, stał się jednak ten, który przyczynia się do utraty wagi. Napakowany mnóstwem wartości odżywczych, ale o małej kaloryczności. Do przygotowania będziemy potrzebować : 

- 3 do 5 kostek lodu
- Pół banana
- Szklanka owoców typu truskawki, jagody, co wam pasuje
- 3/4 szklanki mleka sojowego
- 1 duża łyżka nasion Chia

Zmiksować i wypić. Idealny, jako przekąska, niezalecane jest jednak, zastępować pełnych posiłów (typu obiad) tylko shakiem, możecie jednak z powodzeniem wypić go na drugie śniadanie, lub kolację :)

Do tego Smoothie można jeszcze użyć protein białka, do kupienia w sklepach z suplementami, ja jednak odpuszczam sobie ten składnik, bo takim cudom, to nie ufam :) nasiona Chia (szałwii hiszpańskiej) są napakowane witaminkami i wszelkimi innymi dobrociami, więc składnik ten jest PODSTAWĄ tego Smoothie. Nasiona Chia są jednak dość drogie, można je dostać w sklepach ze zdrową żywnością (a przy użyciu 2x w tygodniu powinny na trochę starczyć), można je też dodać do masy innych potraw, należy jednak pamiętać, by nie przekraczać dziennej zalecanej dawki 15g. Można je dostać również w sklepach internetowych, najtańsza opcja jaką znalazłam w healthystore.pl, kosztuje niecałe 18 zł za 250g. Zamiast mleka sojowego, można użyć zwykłego, chociaż szczerze polecam wam przerzucić się na mleko sojowe, przynajmniej do robienia Smoothies - to, o smaku migdałowym jest przepyszne, choć pewnie co niektórym ciężko w to uwierzyć, spróbujcie! Też miałam obiekcje, ale kiedy spróbowałam....pyszota! :)


W tym tygodniu wprowadzam mój plan w życie - kupuję rolki i intensywne odchudzanie zaczyna się na poważnie :) chociaż muszę się pochwalić, że od zeszłego tygodnia, dzięki intensywnym spacerom (przygotowuję się do biegania) po około 5-6 km / h zrzuciłam 1,5 kilo. Niby nic, ale cieszy :D i motywuje do dalszego działania!

Mikser w dłoń i......smacznego! :)

sobota, 1 marca 2014

#13 - Pierwsze kroki z olejem Khadi


Hej dziewczyny!

Dzisiaj parę zdań o słynnym już oleju do włosów Khadi, który w końcu zdecydowałam się wypróbować. 

Kluczowym aspektem dla mnie, przy wyborze tego produktu, był przede wszystkim naturalny skład : 



Produkt zawiera między innymi olej kokosowy, rycynowy, sezamowy, rozmarynowy i karotenowy. Każdy znany z wielu dobrodziejstw, jeśli o włosy chodzi :) 

Według producenta, olej stymuluje przyrost włosów i zapobiega wypadaniu, przeciwdziała wypadaniu, rozdwojonym końcówkom, zwiększa objętość.

Użyłam go zaledwie dwa razy, ale widzę już poprawę. Przede wszystkim włosy wyglądają zdrowiej. Są bardziej miękkie i puszyte i w dotyku nie przypominają już snopu siana ;) końcówki są nadal suche, ale nie spodziewam się rewelacyjnych efektów po zaledwie dwóch próbach - kupiłam go w zasadzie tylko ze względu na to, że przeczytałam fantastyczne opinie na temat tego, jak olej przyspiesza porost włosów, co jest mi bardzo na rękę, bo marzę o bujnej czuprynie :D 


Na opakowaniu nie dopatrzyłam się, ile razy w tygodniu należy go używać. Zdecydowałam się więc robić to 2 razy na tydzień, na suche włosy. Nie zostawiam na noc, ponieważ nie wyobrażam sobie spania w tak tłustych włosach. Wmasowuję go w skalp i włosy na całej długości, ze szczególnym uwzględnieniem końcówek, chociaż dla lepszego efektu mieszam ten olej (na końcówkach) z olejkiem kokosowym Vatika (wspomniałam o nim bodajże w notce numer 2) i zostawiam na około godzinę, półtorej.




Mimo, że nie mogę jeszcze powiedzieć o rewelacyjnych efektach, te już są i to widzoczne! Po upłynięciu odpowiedniej ilości czasu, zmywam olej - najpierw dokładnie moczę włosy ciepłą wodą, potem je myję szamponem Dove - hair repair, a na koniec używam odżywki Elisse do suchych i zniszczonych włosów (odżywka Biedronkowa, za skromne 4,99 zł :) ) chociaż nakładam ją od połowy włosów, by zbytnio nie obciążać i po chwili zmywam. I mogę z całą pewnością powiedzieć, że takiego efektu nie uzyskałam nigdy tylko po umyciu włosów, więc daję olejowi 9/10! 

Dlaczego nie 10?

Z dwóch powodów. Cena jest nieco wysoka, choć z drugiej strony, przy używaniu 2x na tydzień, olej starczy nam na długo, więc można im to wybaczyć. Po drugie zapach - koszmar. Wiem, że jest to głównie zasługa składu, ale i tak ciężko wytrzymać. Mimo to, z efektów, jak i z samego oleju jestem póki co bardzo zadowolona i polecam go wam z czystym sercem :)

A może któraś z was miała i próbowała już? :)



niedziela, 23 lutego 2014

#12 - Przedwiosenny przegląd szafy


Hej dziewczyny :)

Dzisiaj nieco z innej beczki, bowiem zrobiłam sobie przegląd mojej szafy i złapałam się za głowę - wiosennych ciuchów jak na lekarstwo! A pogoda i wczoraj i dzisiaj, wręcz cudowna! 

Przejrzałam więc oferty sklepów, zarówno tych internetowych, jak i stacjonarnych, żeby poszukać czegoś dla siebie :) chciałabym ubierać się bardziej kobieco i elegancko, a nie tak, jak teraz, bo po pierwsze nie wyglądam w tym zbyt elegancko a po drugie, mam już dość obecnego stylu.

Wrzucam zatem kilka szmatek, które wyszukałam :


Szukałam tej koszuli od bardzo dawna i cieszę się, że wreszcie na nią trafiłam, cena też nie powala na kolana i nie przyprawia o łzy, bowiem kosztuje około 40 zł. Zniosę :)


Muszę ją mieć! Cena podobna, jak ta wyżej, a na lato, do spodenek albo spódniczki, jak znalazł :D no i niebieski pasuje do mnie, gdyż jestem blondynką :)


Urzekł mnie misz-masz. Krateczki małe i duże z gładkim wykończeniem. Cena również około 40 zł.


Ot, zwykła. Chociaż lubię kolory. Cena podobna do pozostałych, chociaż ze wszystkich wymienionych, do tej jestem najmniej przekonana :)


Cudna! Podoba mi się i kolor i wzór. Chociaż nie wie zbytnio, jak będę wyglądać w kołnierzyku. Nie przypominam sobie, bym miała kiedykolwiek coś podobnego w swojej szafie.


Zakochałam się od pierwszego wejrzenia i to z całą pewnością, będzie mój numer jeden podczas jesiennych polować ciuchowych! Wzór śliczny, kolor też, do jeansów, lub bardziej eleganckich spodni, jak znalazł :D


W moim przypadku, jedynym problemem, jest obwód w biuście - nieco większy niż standardowy :P pocieszam się jednak, że gdy zejdę z wagi i obwód w biuście się zmniejszy (niestety :P) więc może jednak coś na mnie będzie pasować :)

Co myślicie? Założyłybyście coś z tego, co umieściłam? :)



wtorek, 18 lutego 2014

#11 - Liebster Blog Award!


Hej dziewczyny :)

Długo mnie tu nie było, gdyż zrobiłam sobie małe wakacje i czasu na neta było jak na lekarstwo. Ale już wróciłam i ze zdumieniem, ale i wielkim uśmiechem, przyjęłam wiadomość, że zostałam nominowana do Liebster Blog Award! Zapewne większość z was wie, na czym to polega, dla pewności jednak wyjaśnię zasady tym, którzy nie wiedzą :)

"Nominacja do Liebster Blog Award, otrzymywana jest od innego blogera, w ramach uznania, za dobrze wykonaną pracę. Pozwala również blogom o mniejszej ilości obserwatorów, na zdobycie nowych czytelników. Należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała, następnie nominować 11 osób, informując je o tym, oraz zadać 11 własnych pytań. Nie można jednak nominować osoby, która nominowała Ciebie" 

I tu moje nominacje - niestety nie 11, jak było w regulaminie, nieco mniej, gdyż nie mam zbytnio czasu, na poszukiwanie ciekawych blogów, nad czym bardzo ubolewam. 

Nominacje : 

http://katrinaaa-livinglondonlife.blogspot.com/
http://patchedpillow.blogspot.com/
http://agusiak747.blogspot.co.uk/


A teraz odpowiem na pytania, jakie mi zadano :) 

1. Czym kierujesz się, wybierając coś do poczytania?

W zasadzie, przyznam się bez bicia, najczęściej jest to opinia znajomych. Często sięgam po książkę, która została zekranizowana, bo sama wcześniej o niej nie słyszałam. Lubię książki, których akcja rozgrywa się w czasach II wojny światowej i wcześniej, dlatego najczęściej moim wyborem, kieruje właśnie ta tematyka. 

2. Gdzie znajdujesz spokój, wśród ludzi, czy może w cichym zakątku?

Zdecydowanie w cichym zakątku. Najczęściej zamykam się u siebie w pokoju, albo idę na długi spacer nad morze, gdy pozwala pogoda, przesiaduję na plaży, słuchając szumu fal, bardzo mnie to uspokaja :)

3. Co lubisz robić, gdy masz wolne?

Długie spacery z przyjaciółką, książki / film. Zależy od nastroju.

4. Z jaką postacią literacką, najbardziej się utożsamiasz?

Trudne pytanie. Chyba powiem, że z Legolasem. Mam dobre serce, ale ludzie, kierując się uprzedzeniami, często tego nie widzą i źle mnie oceniają.

5. Co jest Twoją największą pasją?

Fotografia, zdecydowanie. I Benedict Cumberbatch :P

6. Jeśli miałabyś zrobić sobie tatuaż, co by to było i dlaczego?

Albo napis, którego póki co nie zdradzę, bo i tak go sobie zrobię, na nadgarstku, albo Orzełek, polskie godło. Jestem patriotką :)

7. Czym jest dla Ciebie przyjaźń?

Balsamem dla duszy :) nie wyobrażam sobie życia, bez przyjaciół.

8. Jakie cechy cenisz u innych, a które Cię denerwują?

Trudne pytanie, mogłabym gadać godzinami o tym, ale w skrócie - nienawidzę zazdrosnych, zawistnych, dwulicowych kłamców. I facetów, którzy zdradzają. Uwielbiam za to poczucie humoru, dobre serce i ludzi, którzy czują empatię.

9. Kto jest Twoim idolem?

Benedict Cumberbatch (aktor) , Thomas Morgenstern (skoczek narciarski) i Dominic Howard (perkusista Muse), każdy z innego powodu :)

10. Najmilsze wspomnienie smakowe z dzieciństwa?

Sorbety lodowe - pyyycha! :)

11. Kto lub co, ma na Ciebie największy wpływ?

Sama na siebie wywieram największy wpływ. Nie chcę by inni, kierowali moimi wyborami. Bo to w końcu moje życie :)


A teraz moje pytania :)

1. Co skłoniło Cię, do prowadzenia bloga?
2. Czy chciałabyś mieszkać w innym kraju, jeśli tak, to w jakim i dlaczego?
3. Ulubiony rodzaj muzyki?
4. Lubisz czytać książki?
5. Co myślisz o "gender"?
6. Jak myślisz, dlaczego Polska jest tak bardzo znienawidzona i wyśmiewana na arenie międzynarodowej?
7. Czy masz przyjaciół w innych krajach (nie Polaków)
8. Ulubione zwierzę?
9. Pierwsza myśl, po przebudzeniu?
10. Czego używasz do pielęgnacji włosów i paznokci?
11. Jaką sławną osobę, chciałabyś poznać i dlaczego?


W następnym wpisie, podzielę się z Wami wrażeniami, na temat oleju do włosów Khadi (który wreszcie, po długich bojach otrzymałam) oraz bazy pod podkład i pod cienie od Paese.

Miłego wieczorku! :)

wtorek, 4 lutego 2014

#10 - Odchudzanie czas zacząć! :)


Hej dziewczyny! :)

Dzisiaj nieco nietypowy wpis, bo od początku bloga pisałam głównie o kosmetykach, jednak założenie tego bloga było takie, bym miała motywacje do gubienia zbędnych kilogramów. Dzisiaj więc, zaczęłam sobie układać plan, mający na celu zmotywowanie mnie i zorganizowanie, ponieważ lato coraz bliżej, a kilogramów nie ubywa :( 

Jestem wielką fanką kawy. W każdej możliwej postaci, zwłaszcza smakowej, z dodatkami, ze Starbucksa, lub innej kawiarni, oferującej szeroki wachlarz smaków. Ostatnio jednak odkryłam tablicę kaloryczną tego typu kaw i złapałam się za głowę! Jedna kawa niekiedy ma +700 kalorii! Dlatego tej zimy, nie zafundowałam sobie jeszcze tej wątpliwej, kawowej przyjemności, nawet wczoraj podczas spotkania z przyjaciółką zamieniłam kawkę na herbatkę z syropem porzeczkowym :)

Całkiem przypadkiem znalazłam jednak prosty sposób, by nie odmawiać sobie tej przyjemności, ale zmniejszyć liczbę kalorii o 600 (!!)

Jak? Jest tylko jedna, mała i prosta rada - odtłuszczone mleko! W większości sieciowych kawiarni, można skomponować sobie swój własy napój. I tak caffee latte i podwójne carmelowe machiatto, tracą prawie 600 calorii, tylko dzięki dodaniu odtłuszczonego mleka. Cynamonowe latte, tak skomponowane to tylko 90 kalorii a cappucino - zaledwie 60 :)

Jeśli jednak wolicie omijać z daleka owe kawiarnie, bo i kalorie i uszczerbek dla portfela (to był jeden z powodów, dla których już od dawna żadnej nie odwiedziłam), mam dla was banalnie prosty przepis na mało kalorycznego shake'a!

A potrzebujemy tylko :

- 3/4 szklanki mleka migdałowego (ja używam sojowego z Alpro)
- około 15 kostek lodu
- pół łyżki wanilii
- 1 lub 2 łyżki niesłodzonego kakao
- 1/3 banana

Wrzucamy wszystko do blendera, miksujemy, dopóki wszystkie składniki się nie połączą, a lód nie skruszy. Wygląda tak : 




A smakuje! MNIAM!! :)